Randki pełne są momentów niedopowiedzeń – a te błyskawicznie wypełniamy własnymi przekonaniami, fantazjami i interpretacjami. To zupełnie naturalne: nasz umysł nie znosi pustki, więc dopowiada sobie brakujące elementy historii.
Zdarza się jednak, że w tym procesie tak bardzo angażujemy się w analizowanie drugiej osoby – jej gestów, tonu głosu, czasu odpowiedzi na wiadomość – że zapominamy o tym, by po prostu zapytać. Zamiast zaprosić do rozmowy, prowadzimy ją sami w swojej głowie. Zamiast powiedzieć: „Zastanawiam się, co miałeś/aś na myśli”, snujemy domysły i tworzymy scenariusze, które często bardziej mówią o nas niż o tej drugiej stronie.
Wielu z nas nosi w sobie przekonania, które utrudniają szczerość. Boimy się, że jeśli powiemy wprost, co czujemy, zostaniemy odebrani jako zbyt nachalni, zbyt emocjonalni, zbyt zaangażowani. Obawiamy się, że pokażemy słabość, że zdradzimy, że nam zależy – zgodnie z zasadą: „Kto pierwszy okaże emocje, ten przegrywa.”
W efekcie tłumimy naturalną potrzebę jasnej komunikacji i nie korzystamy z prostych, a zarazem dojrzałych narzędzi, takich jak komunikat „ja”. Zamiast powiedzieć: „Czuję się niepewnie, gdy długo nie odpisujesz. Co oznacza ta cisza?”, wolimy analizować, wymyślać powody, szukać winy w sobie albo w drugim człowieku.
Każda relacja – i podkreślmy to mocno: każda – opiera się na współodpowiedzialności. To nie jednostronny spektakl, tylko dialog, w którym obie osoby mają wpływ na jego przebieg. Nasza część odpowiedzialności polega na tym, by rozpoznawać, co w nas się dzieje w kontakcie z drugą osobą: jakie emocje się pojawiają, jakie wątpliwości, jakie potrzeby. I by te emocje nazywać – nie po to, by wymusić reakcję, ale by być w zgodzie ze sobą.
Czasem wystarczy jedno pytanie, które stawia granicę między domysłem a rzeczywistością. „Jak Ty to widzisz?”, „Czy dobrze Ci z tym, jak to się rozwija?”, ,,Mam wrażenie, że do tej pory nasza komunikacja była płynna, a nagle przestała, co Ty o tym myślisz?” – to nie są słowa słabości, lecz odwagi. Odpowiedź może być różna, a czasem nie padnie wcale – i to również jest odpowiedź. I reakcja drugiej osoby na nasze wyrażenie siebie będzie dla nas informacją, co zrobić dalej. To ona pomoże nam podjąć decyzję, czy pozostać w relacji czy z niej wyjść.
Randki to więc nie tylko spotkania dwojga ludzi, ale też lekcje komunikacji z samym sobą. Bo zanim nauczymy się słyszeć drugą osobę, warto nauczyć się słuchać siebie – swoich potrzeb, lęków i nadziei.
Randki to nie tylko flirt, ekscytacja czy gra gestów. To też przestrzeń, w której uczymy się, jak bardzo jesteśmy gotowi na prawdziwy kontakt. Jak znosimy ciszę, jak reagujemy na brak jednoznaczności, jak bardzo potrafimy być w relacji bez gwarancji czegokolwiek.
Kiedy zaczynamy mówić wprost – nie po to, by wymusić odpowiedź, lecz by się odsłonić – przestajemy grać w domysły. Zamiast próbować kontrolować drugiego człowieka, zaczynamy go naprawdę poznawać. I pokazujemy tym samym, że można otworzyć się przed nami.
Ludzie nie odpisują, przerywają kontakt, spowalniają relacje lub zmniejszają jej intensywność z MILIONA różnych powodów. Zadaj sobie pytanie, czy naprawdę chcesz łamać tę enigmę, układając w głowie setki możliwych szyfrów – zamiast po prostu zapytać, co naprawdę kryje się po drugiej stronie milczenia?
Miej gotowość na przyjęcie odpowiedzi albo ciszy poprzez sprawdzenie, co Ci to robi. Wczoraj, podczas whatsappowej wymiany z jedną osobą, przeczytałam bardzo mądre zdanie, z którym się zgadzam: w zdrowej relacji zawsze wiesz, na czym stoisz. Od siebie dodałabym – w zdrowej relacji starasz się powiedzieć, na czym stoisz i sprawdzić poprzez pytanie, na czym stoi druga osoba i czy łączy Was wspólny grunt 🙂

